Uważanym za najsłynniejszego, związanego z muzyką władcą jest tańczący Król Słońce – Ludwik XIV. Kto wie jednak, czy ten laur nie powinien ostatecznie przypaść zupełnie innemu imperatorowi. Przed nami trzecia odsłona cyklu muzycznych recenzji najciekawszych płyt tego roku.
W kolejnej odsłonie sięgam w głąb historii. 19 stycznia przypadła bowiem okrągła, 500-setna rocznica śmierci austriacko-niemieckiego cesarza Maksymiliana I Habsburga. Ten potężny władca, choć mocno jeszcze zakorzeniony w średniowiecznej idei Świętego Cesarstwa Niemieckiego, nazywany „ostatnim rycerzem”, był również hojnym mecenasem artystów, przyklaskując zmianom, które reprezentowały już nową, rodzącą się właśnie epokę.
Nie będzie przesadą nazwanie Maksymiliana pierwszym medialnym władcą. Jego rządy zawierały się w specjalnie wypracowanym haśle Gedechtnus, które po prostu oznaczało upamiętnienie i rozsławienie siebie oraz własnego rodu, utrwalając chwałę jego bogactwa, politycznych możliwości, czy także artystycznej wrażliwości. Cesarz korzystał w tym celu ze wszystkich nowych możliwości jakie oferowała epoka. Sięgał po druk, zlecał sporządzanie map całego świata i grafik ilustrujących wystawne życie swojego dworu. Wyjątkowe miejsce w tym wszystkim zajmowała muzyka.
Ten mający w dzieciństwie duże problemy z płynnym mówieniem władca w w autobiograficznym tekście Weißkunig, widzi się jako potomek króla Dawida, którego nie mała część sławy pochodziła z jego pięknego śpiewu. Cesarz także dopatruje się w muzyce możliwości osiągnięcia najwyższej poza działalnością polityczną chwały dla swojego imienia. Potwierdzeniem tego jest powołana przez niego w 1497 roku słynna Hofmusikkapelle, najsłynniejszy i najliczniejszy zespół muzyczny ówczesnej Europy. I chociaż historia austriackich, dworskich kapel sięga czasów księcia Albrechta, który w 1296 roku ufundował w Wiedniu instrumentalno-wokalny zespół, to jednak bogate i dominujące w epoce burgundzkie dziedzictwo muzyczne, przejęte dzięki małżeństwu Maksymiliana z księżniczką Marią Burgundzką, jedynym dzieckiem Karola Śmiałego, staje się zaczynem wielkiego muzycznego projektu. Nie trzeba przypominać, że burgundzko-francuscy twórcy, zespoły i szkoły przy kaplicach dworskich były wówczas najlepszymi na kontynencie. W krótkim czasie na dwór cesarza zjeżdżają najwybitniejsi kompozytorzy i wykonawcy, szybko rodzą się nowe muzyczne prądy, style i mody. Chwała Maksymiliana rozbrzmiewa w całym ówczesnym cywilizowanym świecie. Tworzący się muzyczny organizm pozostawił trwały ślad na epoce, najpełniejszym ukoronowaniem obchodów śmierci cesarza staje się nie przypomnienie jego przebrzmiałych już zwycięstw i podbojów, nie fakt zjednoczenia ziem Austrii, czym podłożył podwaliny pod przyszłą potęgę Habsburgów, lecz nawiązanie do żywego wciąż dorobku muzycznego, który pozostawił po sobie Maksymilian. I tak, w ramach tegorocznych obchodów rocznicowych, oprócz festiwalu w Augsburgu i wielu innych, licznych koncertów, trafiły w nasze ręce trzy warte uwagi albumy. Pochodzący z Innsbrucka zespół Rosarum Flores wydał płytę pod wiele mówiącym tytułem Global Player Maximilian, próbując oddać złożony obraz powiązań i konotacji rodzinno-polityczno-muzycznych naszego bohatera z niemal całą ówczesną Europą. Na marginesie warto pamiętać, że autorem słów słynnej pieśni Heinricha Isaaka zatytułowanej Innsbruck, Ich Muß Dich Lassen był najprawdopodobniej sam cesarz, znany ze swojej miłości do tego tyrolskiego miasta. Pieśń tę możemy wysłuchać na kolejnym, wartym polecenia dwupłytowym albumie Geistliche Musik Für Kaiser Maximilian I wydanym przez niemieckie wydawnictwo Christoforus, a wykonanym przez Ensemble Hofkapelle Michaela Proctera. Bardzo bogata muzycznie propozycja przybliża wymiar totalny muzycznych ambicji władcy. My jednak skupimy się na mającym premierę w połowie bieżącego roku albumie Kaiser Maximilian I. – Lieder, Chansons, Tänze, wydanym nakładem tej samej wytwórni, prezentującym bardziej kameralną muzyczną opowieść ułożoną i wykonaną przez zespół Per-sonat. To kierowany przez szwajcarską śpiewaczkę Sabine Lutzenberger projekt, który od początku swojego istnienia koncentruje się na wykonywaniu i nagrywaniu średniowiecznego i renesansowego repertuaru, wpisując się w nurt wykonawstwa historycznego. W swojej dyskografii mogą pochwalić się nagraniami dzieł Hildegardy z Bingen, pieśni Walthera von der Vogelweide, cysterskich śpiewów, czy też francuskich pieśni miłosnych z XIII i XIV wieku. Sama liderka i założycielka należy do czołowych wykonawców muzyki średniowiecznej, czym zajmuje się już od przeszło 20 lat. Była znaczącym i wieloletnim członkiem takich zespołów, jak Ensemble für Frühe Musik Augsburg, czy też włoskiego Mala Punica, dokładając do tego występy w znakomitych Huelgas Ensemble, czy Millenarium. W ostatnich latach, co wyjątkowe, wokalistka występowała również w zespole Klangforum Wien, założonym przez kompozytora Beata Furrera, specjalizującym się w muzyce współczesnej. Wśród pozostałych wyśmienitych wykonawców wyróżnia się grający na lutni, multiinstrumentalisa Marc Lewon, którego mogliśmy ostatnio usłyszeć na nagraniach wydawanych przez Polskie Radio z utworami Mikołaja Gomółki. Lewon ze swoim zespołem Ensamble Leones nagrał ponadto niezwykły album Argentum et Aurum, prezentujący muzykę pierwszych Habsburgów.
W bogato ilustrowanym dziele Triumphzug Kaiser Maximilians, opiewających świetność cesarskich rządów, możemy zobaczyć również grafiki prezentujące dworską kapelę, liczne grupy muzyków, liczne instrumenty. Jest w rysunkach oczywiście wiele przesady, miały one w dużej mierze potęgować chwałę i wielkość cesarza. Weneccy ambasadorowie, którzy mieli zaszczyt spotkać władcę w Strasburgu w 1492 roku, zachwyceni wyliczali i tak niemałą gromadkę muzyków w królewskiej służbie, wymieniając kolejno co najmniej 14 trębaczy, kotlarzy grających na wielkich bębnach, a także liczną grupę towarzyszących im dudziarzy, perkusistów, lutnistów, skrzypków, czy nawet wykonawców, którzy mogli poszczycić się grą na tak przedziwnych i zapomnianych obecnie instrumentach jak claviorganum, będącym połączeniem klawesynu i organów.

Portret Cesarza Maksymiliana (1519) | Albrecht Dürer | olej na lipie | w zbiorach Kunsthistorisches Museum Wien
Na płycie daleko jest jednak do tak “imperialnych” brzmień i monumentalnych składów. Zespół Per-sonat zamyka się w kameralnym, stworzonym na potrzeby albumu gronie 5 śpiewaków oraz 4 multiinstrumentalistów grających na różnej wielkości skrzypcach, wiolonczelach, czy lutniach z epoki. Ten niewielki zestaw muzyków pozwolił stworzyć spokojny, skondensowany, bliski magiczności zestaw brzmień i barw, podkreślający subtelność 17 różnorodnych muzycznych miniatur. A jest to zestaw wyjątkowy.
Złożyły się na niego świeckie chansons o miłosnym wydźwięku, wykonywane ze względu na swoją treść zazwyczaj w zaciszu królewskiego dworu, pozwalając wejrzeć nam w sekrety jego mieszkańców i ich codzienne rytuały. Dostajemy także ujmujące pieśni pożegnalne oraz złożone kompozycyjnie dwa motety, uzupełnione zestawem prostych tańców. Niemal wszystkie prezentowane utwory pochodzą z rękopisu przechowywanego obecnie w Brukseli, a sporządzonego w latach 1516-1523 na zlecenie córki cesarza, znanej z kulturalnego obycia, jak również melancholijnego usposobienia Małgorzaty Austriackiej, która od 1506 roku rządziła Niderlandami jako regent.
Płytę otwiera pełna tkliwości, nie pozbawiona jednak miłosnego ognia pieśń Kain höhers lebt noch schwebt, napisana przez szwajcarskiego kompozytora Ludwiga Senfla (ok. 1489 – 1542). O ile pozostałych nazwisk pojawiających się na płycie takich jak Johannes Ockeghem, Heinrich Isaak, czy Adrian Willaert nie trzeba szerzej przedstawiać wielbicielom muzyki dawnej, o tyle autor pierwszej pozycji na płycie nie należy do najczęściej nagrywanych kompozytorów tamtego czasu. A szkoda, bo muzyk, zaczynający swoją muzyczną karierę w wieku ośmiu lat w roli śpiewaka przy dworskiej kaplicy, stał się za życia jednym z najpopularniejszych autorów motetów i pieśni w niemieckojęzycznym obszarze kulturowym. Po śmierci Isaaka w 1517 roku został jego nieformalnym następcą na stanowisku głównego kompozytora w cesarskiej kapeli, wcześniej przez lata zastępując go podczas jego licznych nieobecności i podróży. Faktem jest, że prawdziwe mistrzostwo osiągnął Senfl w licznych pieśniach, pełnych ciepła i liryzmu, które kunsztownie rozpisywał na wiele głosów. Utwór otwierający album jest małym tego przedsmakiem. Angażujący śpiewaków w złożoną strukturę muzyczną oczekuje od nich nienagannej przejrzystości w prowadzeniu głosów, przy jednoczesnym zastosowaniu bogatych środków dynamicznych wymaga skrupulatnej intonacji, co w tym nagraniu otrzymujemy z nawiązką.
Różnorodność środków kompozytorskich jeszcze okazalej przejawia się w pieśni Kein Freud ‘ohn’ dich. To pełne żarliwości wyznanie oddania, w którym misternie przenikające się partie wokalne znakomicie komponują się z tkanką instrumentalną, wyprzedzając muzyczne tendencje niedalekiej przyszłości. W wykonaniu muzyków Per-sonat drobiazg ten lśni pełnym blaskiem, klarowny i czysty wokal liderki wraz z pozostałymi wykonawcami tworzy złożoną i barwną historię. Szczególne jednak brawa należą się wybitemu amerykańskiemu basowi Joelowi Frederiksenowi, którego szlachetny i przejmujący głos buduje dyskretną dramaturgię tej pieśni.
To miniatury o wiele prostszej budowie kontrapunktycznej, za sprawą muzyków nabierają one jednak pełnego, lirycznego charakteru, przy jednoczesnym, jak choćby w La basse danse du roy d’Espaigne, popisie wirtuozowskich możliwości Marca Lewona, którego ziarniste brzmienie lutni subtelnie komponuje się z brzmieniem drugiego instrumentalisty.
Takich perełek na płycie jest oczywiście więcej. Popularna miłosna pieśń D’ung aultre amer Ockeghema wybrzmiewa zarówno w wysmakowanym oryginale, zbudowanym w nostalgicznym dialogu ciepło brzmiącej violi da gamba i głosu Sabine Lutzenberger, ale także w bardziej zaczepnej, instrumentalnej aranżacji nieznanego autora. Pojawiają się oczywiście utwory samego Heinricha Isaaka, najwybitniejszego muzyka dworu Maksymiliana. Ten przez lata pracujący dla Medyceuszy niderlandzki kompozytor trafił na królewski dwór w 1496 roku, po upadku florenckiego rodu, od razu stając się ulubionym muzykiem cesarza, któremu służył aż do swojej śmierci. Na płycie znajdziemy trzy wyjątkowej urody pieśni tego autora zamkniętych w spowolnionym świecie poetyckich metafor. Obok dalszych kunsztownych pieśni, otrzymujemy także zestaw przerywających je, anonimowych, wyważonych i zdystansowanych w swoim charakterze tańców. To miniatury o wiele prostszej budowie kontrapunktycznej, za sprawą muzyków nabierają one jednak pełnego, lirycznego charakteru, przy jednoczesnym, jak choćby w La basse danse du roy d’Espaigne, popisie wirtuozowskich możliwości Marca Lewona, którego ziarniste brzmienie lutni subtelnie komponuje się z grą drugiego instrumentalisty.

Grafika przedstawiająca trupę muzyczną z księgi „Triumphzug (1517–18) wykonanej na zlecenie Maksymiliana I Habsburga
Płytę kończy żałobny motet Proch dolor amissum terris Germanica / Pie Jesu domine, skomponowany przez Josquina des Prez najpewniej na okoliczność śmierci Maksymiliana I. To muzyczne tombeau pełne szczerego uwielbienia przesyconego bolesnym poczuciem straty. Odszedł władca kochany przez swoich poddanych. To piękne dopełnienie podróży, w którą zabrali nas muzycy Per-Sonat, składający swoim nagraniem dyskretny hołd Białemu królowi.