Austriart

  • Literatura
  • Muzyka
  • Film
  • Teatr
  • Sztuki piękne
  • Filozofia
  • Recenzje
  • Wywiady

Bądź z nami na bieżąco!

Najnowsze artykuły

  • Tadeusz Rittner | Moje życie 20 kwietnia 2021
  • Chwila mrocznych odczuć [Peter Handke „Godzina prawdziwych odczuć”] 30 stycznia 2020
  • Świat jest słabszy od wiersza [Wiersze Ericha Frieda] 15 stycznia 2020

Austriart

  • Literatura
  • Muzyka
  • Film
  • Teatr
  • Sztuki piękne
  • Filozofia
  • Recenzje
  • Wywiady
Muzyka, Recenzje,

Antoni Wit wraca do Mahlera

by Jakub Kisieliński20 grudnia 2019no comment
Maestro Antoni Wit i solista Dietrich Henschel w Filharmonii Narodowej w Warszawie | fot. DG Art Projects

Maestro Antoni Wit i solista Dietrich Henschel w Filharmonii Narodowej w Warszawie | fot. DG Art Projects

Gustav Mahler pod Antonim Witem? To wystarczało, żeby czekać z wypiekami na twarzy na sobotni koncert. Niecierpliwość dopełniał solista Dietrich Henschel, znany choćby z płytowego nagrania Pasji św. Mateusza pod Nikolausem Harnoncourtem czy Des Knaben Wundenhorn pod Philippem Herreweghem.

Trudno wprost uwierzyć, że maestro Antoni Wit dyryguje Mahlerem już od niemal pół wieku. Jego pierwsze przygody z Mahlerowskimi symfoniami sięgają roku 1974, kiedy zaczynał swoją wielką przygodę z batutą jako pierwszy dyrygent Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. Przez ten czas wielokrotnie do austriackiego kompozytora powracał, wieńcząc większość jego symfonii płytowymi nagraniami. Po latach właściwie można stwierdzić, że poza muzyką polską Mahler Witowi przez te wszystkie lata był najbliższy.

Początkowo w programie miał zaśpiewać znany austriacki baryton Markus Werba, którego mogliśmy usłyszeć w tym roku choćby w Don Pasquale‚u Donizettiego w Royal Opera House w Londynie, po tym jak zastąpił w tej roli Mariusza Kwietnia. Werba w ostatniej chwili jednak odwołał występ. Szczęśliwie zastąpił go niemiecki śpiewak Dietrich Henschel. Szczęśliwie, bo od lat mogliśmy podziwiać go w wielu koncertowych i płytowych nagraniach pieśni Mahlera,zarówno w wersjach orkiestrowych, jak też kameralnych z fortepianem. Na papierze więc wszystko się zgadzało.

Program otworzyła ukończona latem 1899 roku pieśń Revelge z cyklu Des Knaben Wunderhorn. Ten straceńczy marsz śmierci to nie lada wyzwanie na rozpoczęcie programu. Henschel poza udziałem w bardzo dobrym nagraniu płytowym (wespół z mezzosopranistką Sarah Connolly oraz Orchestre des Champs-Élysées pod Herreweghe) z 2011 roku, może pochwalić się także występem w oryginalnej adaptacji filmowej zrealizowanej przez Clarę Pons w 2014 roku, w której, poza śpiewem, wcielił się także w rolę ginącego żołnierza. Jeśli ktoś wysłuchał przed koncertem wykonania płytowego mógł szybko dostrzec, że Henschel niewiele odszedł od tamtej interpretacji stworzonej przeszło osiem lat temu. Wtedy i obecnie mogliśmy usłyszeć śpiewaka, który trzyma się w pieśni raczej środka, środka jednak wzburzonego i dominującego, ujmującego nie rozpiętością barw, lecz raczej stanowczością jednej emocji, jednego szczegółu. To raczej żołnierz, który niejedno już przeżył, niż a little drummer, który z niedowierzaniem obserwuje obrazy wojennego koszmaru. I jeśli Niemiec pozwolił sobie na jakieś wokalne odcienie, to uderzały one, zwłaszcza w odczytaniu kończących taktów, bardziej w nutę podniosłej rezygnacji, smutku niż dystansującego sarkazmu, który wielu wolałoby słyszeć. Przyznać trzeba również, że niemiecki solista miał spory problem z przebiciem się przez orkiestrę; trudno osądzać, czy wynikało to z niezgrania z orkiestrą, nierozgrzanego głosu, czy ze specyfiki warszawskiej sali koncertowej, która jest niemałym wyzwaniem nawet dla najlepszych.

Kolejne w programie wybrzmiały Pieśni wędrownego czeladnika, pochodzące z lat 1884-1885 (poprawione w 1890 roku). Sympatycy talentu Markusa Werby  – mając w pamięci jego ujmujące teatralną i młodzieńczą emocjonalnością koncertowe nagranie – wiele sobie obiecywali po tym punkcie programu. Zastępujący go Dietrich Henschel nie kazał jednak na siebie za bardzo narzekać. I choć w otwierającym Wenn mein Schatz Hochzeit macht, można byłoby życzyć sobie głosu bardziej nostalgicznego, tęsknego, czy po prostu nie tak zimnego (na nagraniu płytowym sprzed kilku lat słyszymy cieplejszego Henschela), to w kolejnych trzech pieśniach usłyszeliśmy solidną i  różnorodnie stworzoną muzyczną interpretację. Zwłaszcza w czwartej, zamykającej pieśni Die zwei blauen Augen urzekł słuchaczy, znajdując złoty środek, tworząc czytelne i zajmujące wykonanie rozłożone między lamentem a skargą, dając przy tym wybrzmieć także wciąż niemałym lirycznym pokładom swojego z wiekiem coraz chłodniejszego głosu. W połączeniu ze sceniczną postawą, świadomie zdystansowaną, oszczędną, wręcz surową stworzył obraz na poły widmowy, ale i wymowny.

Antoni Wit dyryguje „I Symfonię D-dur” Gustava Mahlera | fot. DG Art Projects

Po przerwie usłyszeliśmy inne wczesne dzieło Gustava Mahlera, jego I symfonię D-dur zrewidowaną ostatecznie w roku 1899. Moje własne oczekiwanie wzmagały, co najmniej dwie rzeczy. Na boxie zawierającym komplet symfonii Mahlera w interpretacji NOSPRu wydanym w 2010 roku przez wytwórnie Naxos mogliśmy poznać propozycję wykonawczą aż trzech dyrygentów, tę pierwszą niestety usłyszeliśmy nie pod Antonim Witem, a pod węgiersko-niemieckim dyrygentem Michaelem Halaszem, i był to najsłabszy punkt tamtego albumu. Drugim powodem jest chęć porównania. Obecny rok przyniósł bowiem kilka interesujących, nagrań tego dzieła, żeby wymienić choćby drobiazgową interpretację  Osmo Vänskä z jego Minnesota Orchestra, oraz historycznie zorientowane odczytanie pod francuskim dyrygentem François-Xavierem Rothem i jego Les Siècles. Jak wypadł na tym tle maestro Antoni Wit?

Wstęp muzycy rozpoczęli okazałym bukietem brzmieniowych barw, rozniecanych kolejnymi solówkami, które wchodziły z całą przejrzystością i płynnością w migotliwym zawieszeniu dźwięków. Czarownie wybrzmiały dyskretnie wkomponowane w orkiestrowy mosiądz dochodzące z oddali trąbki. To przyroda pełna zapachów. I o ile blacha pod Witem brzmiała zawsze solidnie, nie zagłuszając pozostałych warstw, to marką samą w sobie było i jest brzmienie smyczków, wyniesione w dużej mierze z pracy nad dziełami dwudziestowiecznymi. Jednorodne i gęste, idące w parze z dobrym naostrzeniem, potrafiącym czytelnie oddać nawet najdrobniejsze artykulacyjne drobiazgi, nie tracą niczego w pianissimach, podsycając muzyczne oczekiwanie. Tak było również w tej części. Intrygująco wybrzmiały miejsca najcichsze. Bardzo dobrze zaprezentowały się wiolonczele. Tempa nie oscylowały między skrajnościami, dało się jednak wyczuć wolniejszą rękę w spokojnych fragmentach, kontrastowane z żywą dynamiką miejsc bardziej ekspresyjnych. Tej zasadzie właściwie dyrygent pozostał wierny przez całe dzieło. Sama kulminacja pierwszej części zabrzmiała energicznie, wręcz wybuchowo, z przyjemnie wyeksponowanymi kotłami, które nie przytłoczyły całości.

Przyjemnością było słuchanie i patrzenie na kondycję orkiestrowych smyczków, których rozlewające się szeroko srebrzyste brzmienie, zachwycało umiejętnie tonowaną żarliwością, czytelnie prezentując wszystkie sforzata, małe kulminacyjne momenty żyjące w zawieszeniu.

Druga część rozpoczęła się zagranym zadziornie, nieprzesadnie rubasznym witalnym ländlerem, nie gubiąc jego rustykalnego charakteru. Soczystość początku harmonijnie sąsiadowała z triem, bardziej lirycznym i rozmarzonym. Zakończone, podobnie jak w poprzedniej części, wybrzmiało energicznie, być może odrobinę w zbyt szybkim tempie.

Część trzecia to nostalgiczna wędrówka, zaczynająca się od słynnego Panie Janie. Kontrabasiści otwierający Marsz żałobny celują zazwyczaj w bardzo spowolnione tempa, eksponując niekiedy aż do przesady płaczliwość jego dominującego motywu. Janusz Długokęcki, solista w tym koncercie, odczytał pierwsze takty stosunkowo szybciej, nie tracąc jednak przy tym nic z nerwu tej pulsującej elegijności. Przypomniał też, jak szlachetną i głęboką barwą swojego instrumentu dysponuje. Zasłużenie został wyróżniony oklaskami po zakończeniu koncertu. Solowe partie fagotu i klarnetu także wypadły bardzo przekonująco.

W dalszej części, aż do powrotu głównego tematu, dyrygent nie odchodził znacząco od początkowego tempa, w ograniczonym też stopniu go różnicując na małych przestrzeniach. Muzyka być może straciła przez to odrobinę na ekspresyjności, przydało jej to jednak niezwykle sugestywnego, neurotycznego wyrazu. Śmielsze potraktowanie powtórzonego głównego materiału, zagranego z większą swobodą i kąśliwością, dopełniło bogactwa środków tej części.

Jeśli ktoś wysłuchał przed koncertem wykonania płytowego, mógł szybko dostrzec, że Henschel niewiele odszedł od tamtej interpretacji, stworzonej przeszło osiem lat temu.

W czwartą część warszawscy filharmonicy weszli attacca z niekłamanym impetem i żywiołowością, jakby w pamięci mieli jeszcze znakomicie wykonane Święto wiosny z koncertu inauguracyjnego obecny sezon. Nie straciła na tym transparentność poszczególnych sekcji orkiestry i dyscyplina rytmiczna całości. Rozgrzana blacha iskrzyła się na bogato, dodając blasku całości brzmienia. Bardzo subtelnie weszli muzycy w następną, liryczną część rozpoczynającą się wraz z drugim tematem w Des-dur. Przyjemnością było słuchanie i patrzenie na kondycję orkiestrowych smyczków, których rozlewające się szeroko srebrzyste brzmienie, zachwycało umiejętnie tonowaną żarliwością, czytelnie prezentując wszystkie sforzata, małe kulminacyjne momenty żyjące w zawieszeniu. Powtórzenie głównego materiału wraz z zakończeniem wybrzmiało jak otwarcie – bardzo udanie, wartko, miejscami elektryzująco, z efektownie ściętą ostatnią nutą, po której niemal od razu rozległy się gromkie brawa publiczności.

Antoni Wit i Dietrich Henschel podczas koncertu w Filharmonii Narodowej w Warszawie | fot. DG Art Projects

Trzeba przyznać, że całość programu została bardzo dobrze skrojona, równomiernie dawkując muzyczne emocje i przeżycia. Dostaliśmy Mahlera dynamicznego i soczystego, pełnego barw i odcieni. Dietrich Henschel udanie zastąpił austriackiego śpiewaka Markusa Werbę, a Antoni Wit, jak za najlepszych lat, błyskotliwie i z pazurem poprowadził warszawską orkiestrę, pozwalając uzupełnić wrażenia o dzieło, którego nie mogliśmy usłyszeć pod Mistrzem na boxie sprzed kilku lat.


 

antoni witdes knaben wunderhorndietrich henschelgustav mahlerI symfonia d-durlieder des fahrenden gesellenmuzyka austriacka
Poprzednie

Król tańczy [Kaiser Maximilian I – Lieder, Chansons, Tänze | PER-SONAT Recenzja]

7 grudnia 2019
Następne

Świat jest słabszy od wiersza [Wiersze Ericha Frieda]

15 stycznia 2020

Odpowiedz Anuluj pisanie odpowiedzi

Bądź z nami na bieżąco!

Zainstagramuj się!

Instagram post 2285847955801296003_13484373947 🐥 #zostańwdomu Przesyłamy Wam najserdeczniejsze życzenia spokoju i zdrowia na te Święta! Obyśmy już wkrótce mogli dumać na zielonej trawce jak ci zakochani z pocztówki 🌼

#wielkanoc2020 #easter2020 #ostern2020 #austriartpl #loveaustria #stayhome #bleibzuhause #familytime #relaxtime
Instagram post 2274016222709735075_13484373947 #zostańwdomu #bleibzuhause 
How are you, guys? We're diving into Daniel Kehlmann's novel "Die Vermessung der Welt" 🤓 Any extra reading suggestions? Share it with us!

#readingtime📚 #austriartpl #literaturaaustriacka #bookworm #bookstagrampl #czytambolubie #staysafe #readinggoodies #książkoholik #loveaustria
Instagram post 2269993397166442036_13484373947 📘 Pani Justyna Sobolewska @sobolewskaj dziś wspomina Rilkego. My Światowy Dzień Poezji chcemy uczcić wierszem Else Lasker-Schüler. Niech da nam wytchnienie.

World Poetry Day 2020. Else Lasker-Schüler translated by Wanda Markowska. Give us a rest ❤ #currentlyreading

#poetryoftheday #elselaskerschüler #poem #wierszempisane #dzieńpoezji #czytamcodziennie #kochamypoezję #womanpoetry #womanpower #kobietypiszą #gedichtdestages #deutschegedichte #austriartpl #classicpoetry #worldpoetryday
Instagram post 2261748977057073683_13484373947 Drodzy czytelnicy, krótka informacja: książka znaleziona na jednym z mokotowskich śmietników, gdzieś między plastikiem a bioodpadami. Spacerujcie uważnie 😊 "FRANZ KAFKA. KOSZMAR ROZUMU" Ernsta Pawla. ❤

#franzkafka #garbage #booklovers #bookstagrampl #bookworm #czytambolubie #proza #wielcypisarze #bestwriters #bestfindings
Instagram post 2250334328549870967_13484373947 Oto i on. Znaleziony na Wielkim Antykwariacie Warszawskim w @kinoiluzjon. Wolfgang Georg Fischer. Dobra niedziela z serią "Nike" 👈 @wydawnictwoczytelnik

#wgfischer #bookstagrampl #bookworm #literaturaaustriacka #bestbooks #czytamy2020 #fleamerket #bookmarket #usedbooks #czytelnik
Instagram post 2249407981229149438_13484373947 📘 Claudio Magrisa przedstawiać nie trzeba. Habsburgów również. Czym jest mit wyjaśniać nie trzeba. Co jednak, gdy powyższe elementy złożymy w jedną całość? 〰️ "Mit Habsburski" jest przede wszystkim historią owej miłości do porządku i zatrzymuje się, być może z przesadą dyskrecją, na progu odkrycia chaosu. [...] Mit błyszczy tylko wtedy, kiedy ulega demistyfikacji jego urok rodem z kartonowych dekoracji. 〰️ Tymi słowami Claudio Magris wprowadza czytelnika do trzeciego wydania książki "Mit Habsburski w literaturze austriackiej moderny" - tomu, którym i my właśnie możemy się cieszyć. Swój debiut dzieło miało w 1963 roku. Jak wygląda austriackie "zawieszenie w powietrzu" sprzed 57 laty? Czy tezy Magrisa przetrwały próbę czasu?

Już w najbliższy czwartek, 27 lutego o godz. 18 w Austriackim Forum Kultury, spróbujemy wszyscy na to pytanie odpowiedzieć. @afkwaw

Nasz "Mit..." na tle plakatu Jakuba Zasady (2019) 😍

#claudiomagris #mithabsburski #bookstagrampl #bookworm #czytanietopasja #afkwaw #austriartpl #spotkanieliterackie #weekendvibes #czytamy2020
Więcej i więcej... Śledź nas na Insta!

Najnowsze artykuły

  • Tadeusz Rittner | Moje życie

    Tadeusz Rittner | Moje życie

    20 kwietnia 2021
  • Chwila mrocznych odczuć [Peter Handke „Godzina prawdziwych odczuć”]

    Chwila mrocznych odczuć [Peter Handke „Godzina prawdziwych odczuć”]

    30 stycznia 2020
  • Świat jest słabszy od wiersza [Wiersze Ericha Frieda]

    Świat jest słabszy od wiersza [Wiersze Ericha Frieda]

    15 stycznia 2020
  • Antoni Wit wraca do Mahlera

    Antoni Wit wraca do Mahlera

    20 grudnia 2019
  • Król tańczy [Kaiser Maximilian I – Lieder, Chansons, Tänze | PER-SONAT Recenzja]

    Król tańczy [Kaiser Maximilian I – Lieder, Chansons, Tänze | PER-SONAT Recenzja]

    7 grudnia 2019
  • Peter Handke | Odczyt noblowski [ANGIELSKI]

    Peter Handke | Odczyt noblowski [ANGIELSKI]

    7 grudnia 2019
  • Peter Handke | Odczyt noblowski [NIEMIECKI]

    Peter Handke | Odczyt noblowski [NIEMIECKI]

    7 grudnia 2019
  • Nieszczęście po austriacku [Peter Handke „Krótki list na długie pożegnanie”]

    Nieszczęście po austriacku [Peter Handke „Krótki list na długie pożegnanie”]

    4 grudnia 2019
  • Młodzieńczy Mozart [Recenzja Mozart Jurowski]

    Młodzieńczy Mozart [Recenzja Mozart Jurowski]

    2 grudnia 2019
  • Anton Bruckner w drodze na Monsalvat [Recenzja Bruckner/Wagner Andrisa Nelsonsa]

    Anton Bruckner w drodze na Monsalvat [Recenzja Bruckner/Wagner Andrisa Nelsonsa]

    29 listopada 2019

Tagi

3 tage in quiberon austriacka kinematografia austriackie forum kultury austriacki jazz beethoven dramaturgia austriacka elfriede jelinek etiuda&anima festiwal nowe horyzonty filharmonia narodowa film austriacki film dokumentalny franz kafka georg trakl gustav mahler heldenplatz horyzonty trakla joseph haydn kinematografia austriacka kino austriackie kino europejskie literatura austriacka literatura XXI wieku literatura XX wieku michael haneke muzyka austriacka muzyka klasyczna narodowy instytut fryderyka chopina noc trakla peter turrini plac bohaterów poezja austriacka rechnitz ruth beckermann styx teatr austriacki teatr jaracza w łodzi thomas bernhard walc waldheima waldheims walzer warszawski festiwal filmowy western wolfgang amadeusz mozart zielone kłamstwa z miłości
  • O NAS
  • Redakcja
  • Call for papers
  • Kontakt

© 2019 AUSTRIART. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykorzystywanie materiałów wymaga zgody redakcji.