Twórca kompozycji instrumentalnych, elektroakustycznych, audiowizualnych, instalacji interaktywnych. Razem z Beatą Malinowską-Petelenz goszczą na targach sztuki współczesnej PARALLEL VIENNA z instalacją Ferrofluktuacje. Franciszek Araszkiewicz opowiada o magicznym świecie muzyki, ludzkiej świadomości i nieograniczonych możliwościach twórczych.
W maju tego roku obronił Pan pracę doktorską dotyczącą utworu Innerealization na orkiestrę kameralną i elektronikę sterowaną za pomocą fal mózgowych i pól elektromagnetycznych. Dla mniej wprawnego obserwatora całość brzmi jak żywcem wyjęta z powieści science fiction Lema. Ale jak wiemy, mamy do czynienia z czymś jak najbardziej realnym. Skąd pomysł na tak innowatorskie podejście do muzyki?
Muzyka generowana za pomocą fal mózgowych to rzeczywistość w sztuce od roku 1965 i utworu Music For Solo Performer Alvina Luciera. Możemy zatem mówić już o trwającej pół wieku tradycji czy gatunku! Encefalografia, czyli technika służąca do pomiarów w czasie rzeczywistym prądów w mózgu, odpowiedzialnych za stany relaksacji czy koncentracji, ma już około sto lat historii. Te odczyty zamieniane są na parametry dźwięku. W przypadku Luciera chodziło o tak zwane fale alfa odpowiedzialne za relaksację – popadnięcie w ten stan przez wykonawcę wyzwalało dźwięki. Dziś mamy do czynienia z technologią pozwalającą odczytywać równocześnie pasma częstotliwości odpowiedzialne za różne stany, w tym koncentrację czy gwałtowne reakcje. Bezpośrednio do eksplorowania tego obszaru zachęcił mnie w roku 2015 mój ówczesny nauczyciel, kompozytor Marek Chołoniewski. Wspólnie stworzyliśmy cykl Double Brain na sieciowo połączone fale mózgowe. W utworze Innerealization dyrygent steruje orkiestrą w tradycyjny sposób, równocześnie generując elektronikę za pomocą aktywności fal mózgowych, na podstawie instrukcji wskazanych w partyturze. Utwór został wykonany dwukrotnie przez Orkiestrę Muzyki Nowej pod batutą Szymona Bywalca w Filharmonii Krakowskiej w 2018 roku oraz w katowickim NOSPR w 2019.
Fale mózgowe „współtworzą” Pana ostatnie utwory. Jak należałoby skategoryzować taką twórczość? Czy możemy mówić o muzyce czy już o zupełnie nowym wymiarze twórczej ekspresji?
Jest to szczególny przypadek muzyki generatywnej, w którym materiał dźwiękowy jest rezultatem pomiarów pewnego zjawiska. To w muzyce nic nowego – np. Iannis Xenakis pisał swoje utwory w oparciu o modele stochastyczne. Muzyka na fale mózgowe jest o tyle szczególna, że przedmiotem pomiaru jest aktywność ludzkiego mózgu – obiektu najbardziej tajemniczego i intymnego zarazem, determinującego świadomość, a poprzez to wszystkie procesy twórcze. Wyzwaniem kompozytorskim jest stworzenie odpowiedniego modelu „przetłumaczenia” tych pomiarów na język muzyki. Rozwój technologii będzie postępował stwarzając nowe możliwości artystyczne. Stworzenie naukowej teorii świadomości i jej relacji z aktywnością mózgu to chyba jedno z większych wyzwań cywilizacyjnych.
Jak widzi Pan naukową i techniczną ingerencję w muzyce? Czy wszelka wynikająca z tego twórczość ma realną szansę stać się uniwersalnym językiem sztuki nowoczesnej?
Dla mnie sztuka to przede wszystkim pokazywanie granic możliwości ludzkiego umysłu, poszukiwanie, odkrywanie. Nauka i technika otwierają nowe ścieżki, które mogą nas doprowadzić do niezbadanych terenów. Nie jest to z pewnością jedyna droga, ale odkrycia fizyki XX i XXI w. są tak rewolucyjne, tak poznawczo fascynujące, że wciąż czekają na poddanie odpowiedniej filozoficznej i artystycznej refleksji.
Bogusław Schaeffer mówił o „uczeniu się od materiału”. To wiąże się z moim podejściem do sztuki, które wyraża się w potrzebie poszukiwania, wynajdywania.
Ferrofluctuations/Ferrofluktuacje to kolejny rozdział dużego cyklu z motywem przewodnim jakim są̨ „fluktuacje”. Czym one dla Pana są? Jakimi „obrazami” operują?
Fluktuacje to zaburzenia, wibracje, odstępstwa od porządku i symetrii. Dźwięki są fluktuacjami materii. Materia jest fluktuacją pola kwantowego, według odkryć XX-wiecznej fizyki. Fluktuacje mają w sobie czynnik przypadkowości, może nawet ryzyka. Ten motyw powraca w moich działaniach, fascynuje mnie.
W instalacji Ferrofluctuations razem z Beatą Malinowską-Petelenz tworzą Państwo malarsko-muzyczny konglomerat z wykorzystaniem cieczy ferromagnetycznej. Instalacja będzie więc prezentowana „na żywo”. Współtworzyć będą ją również mogli widzowie. Czym jest dla Pana dzieło „tu i teraz”?
Interakcje, zacieranie granic pomiędzy odbiorcą i twórcą, stworzenie przestrzeni, czy też organizmu, który ewoluuje dalej, niejako sam z siebie – to bardzo bliskie mi tematy. Bardzo lubię też kolaboracje z innymi artystami, wymianę idei, wspólne projekty. Bardzo się cieszę, że pracowaliśmy nad instalacją wspólnie z Beatą Malinowską-Petelenz, a jej obrazy są autorskim spojrzeniem na eksperymenty z cieczą ferromagnetyczną i ich twórczy rezonans. Pierwszą instalację interaktywną stworzyłem jeszcze jako student kompozycji w 2011 roku. Była to instalacja Soundloom z wahadłem chaotycznym, generującym dźwięki poprzez swój nieprzewidywalny ruch. Chcę, by utwór, działanie, granie mogło zaskoczyć mnie samego. Niedawno zmarły – i bardzo związany z Austrią – Bogusław Schaeffer mówił o „uczeniu się od materiału”. To wiąże się z moim podejściem do sztuki, które wyraża się w potrzebie poszukiwania, wynajdywania.
Jak oceniłby Pan obecny stan szeroko rozumianej muzyki elektroakustycznej?
Możliwości jej rozwoju są praktycznie nieograniczone, podobnie jak muzyki jako takiej. Muzyka elektroakustyczna ma już swoje kanony i tradycje. Ważne, by nie stały się koleinami w podróży twórczej myśli.
Jakie są Pana spostrzeżenia na temat recepcji wszelkich odłamów sztuki współczesnej? Jak reagują słuchacze/widzowie? Czy chętniej słucha się muzycznych eksperymentów?
Mam wrażenie, że potrzeba obcowania z nowymi zjawiskami jest olbrzymia, szczególnie dla tych urodzonych już w XXI w. Bardzo wielu ludzi wciąż nie dostrzega w sztuce współczesnej możliwości zaspokojenia tej potrzeby. A jest to sposób fantastyczny, względnie bezpieczny i tani, a otwierający wspaniałe pola dla wyobraźni. Tutaj jest bardzo ważna rola dla popularyzatorów, twórców, instytucji wspierających, by eliminować blokady komunikacyjne, być może pewną nieufność. Gdy te bariery zanikają, sztuka współczesna budzi bardzo pozytywne reakcje. Oczywiście, w Wiedniu czy Berlinie są duże grupy, dla których jest to z definicji „cool” i wyjście na koncert muzyki eksperymentalnej czy wernisaż to gotowy plan na udany wieczór. W Krakowie takie zjawiska obserwujemy tylko „od święta” – przy okazjach festiwali, np. Krakers czy Audio Art.
Fluktuacje mają w sobie czynnik przypadkowości, może nawet ryzyka. Ten motyw powraca w moich działaniach, fascynuje mnie.
Czy odbiorcy są świadomi zabiegów podejmowanych przez muzyków? Czy mamy świadomą publiczność czy kierującą się wyłącznie modą?
Nie widzę nic złego w modzie i samej potrzebie obcowania z czymś nowym. To wszystko powinno być naturalne, niewymuszone. Niezależnie od tego moje doświadczenia są takie, że zainteresowanie warsztatem stojącym za utworami jest bardzo duże. Takie nieco antyczne myślenie o sztuce jako o rezultacie opanowania pewnej techniki wciąż jest bardzo aktualne.
Dużo czasu zawodowego spędza Pan w Austrii. Dlaczego? Skąd akurat ten kierunek?
To był bardzo organiczny, naturalny proces. Odwiedzałem Wiedeń regularnie jako odbiorca sztuki, z uwagi na dużą liczbę wystaw i koncertów. Od 2014 roku zaczęła się moja aktywność twórcza w Austrii. Liczba wyjazdów i projektów pociągnęła za sobą, na zasadzie efektu kuli śnieżnej, więcej przyjaźni i kontaktów z instytucjami w Wiedniu, co determinuje dalsze działania.
Współpracuje Pan z Austriakiem Michaelem Fischerem. Jak rozpoczęła się Państwa współpraca? Czy są kolejne projekty w drodze?
Michaela poznałem w trakcie swojej rezydencji kompozytorskiej w Wiedniu hostowanej przez Kulturkontakt w 2016 roku. Grałem koncert w Amann Studios, Michael grał drugi set tego samego wieczoru. Zaproponowałem, byśmy zagrali jeden utwór wspólnie. Okazało się, że brzmienia jego saksofonu z systemem feedback i moich kontrolerów elektroniki – tj. sensorów fal mózgowych i pól elektromagnetycznych łączą się w fascynujący sposób, stwarzający olbrzymie pola możliwości. Umówiliśmy się następnie na kilkugodzinną sesję nagraniową, eksplorując brzmienia. Po tym doświadczeniu stwierdziliśmy, że będziemy działać jako duet – od tego czasu występowaliśmy już wielokrotnie, nie tylko w Wiedniu, ale też w Berlinie czy na krakowskim Audio Art Festival. Kolejny występ planujemy na 5 listopada w wiedeńskim Offtheater.
Jakie są Pana doświadczenia w pracy z Austriakami? Jak oni podchodzą do procesu twórczego?
Współpracuję głównie z artystami, kuratorami, ludźmi z sektora kultury – a to bardzo wyjątkowy sektor i nie sposób z tych doświadczeń wyprowadzić jakiś uogólnień na poziom obserwacji „narodowych”. Z resztą, nie jest mi bardzo bliskie myślenie takimi kategoriami. Ludzie bardzo różnią się od siebie nawzajem. Cechą wspólną jest być może dbałość o detal i potrzeba planowania. Ale z pewnością nie są to cechy tylko austriackie.
Każda z rezydencji naukowych była na swój sposób wyjątkowa i ekstremalna, zmieniła mnie jako człowieka i twórcę
Czy możemy mówić o polskim i austriackim spojrzeniu na sztukę? Czy zauważa Pan coś charakterystycznego dla Austriaków i Polaków, coś co nas różni? Czy mówimy tym samym językiem?
Różnica jest w klimacie codzienności. Inaczej spaceruje się ulicami, po których chadzał Beethoven czy Berg, a inaczej, dajmy na to, we współczesnej Warszawie, boleśnie pobliźnionej, a dziś tętniącej rozwojem, tempem. Inne są historie, doświadczenia naszych rodziców i dziadków, sytuacja ekonomiczna. Gdy odcinamy się w sztuce od codzienności, gdy obracamy się w sferze abstrakcji, różnice się zacierają. Myślę, że tę obserwację można uogólnić na wszelkie narodowości. Muzyka i sztuka nie znają podziałów.
Wpływ pojęć alef i continuum na organizację materiału dźwiękowego w wybranych utworach z własnej twórczości oraz literatury światowej – to tytuł Pana pracy magisterskiej. Ciekawi mnie, jakie utwory literatury światowej Pana inspirowały? Czy znaleźli się na liście austriaccy autorzy?
Prawdę powiedziawszy, ten tekst dotyczył pojęć matematycznych nazwanych w ten sposób – alef i continuum. Chodzi tutaj o nieskończoność, próbę opisania nieskończoności. Duże znaczenie miało wszakże opowiadanie Borgesa Alef. Odnosiłem się także szeroko do tez i przemyśleń Arnolda Schönberga, które miałem okazję poznać (także nieopublikowane notatki i manuskrypty) w trakcie mojego pobytu naukowego w Arnold Schönberg Center w Wiedniu w 2014 roku. Schönberg nie znał tych pojęć matematycznych, ale jego podejście do kontrapunktu i kompozycji muzycznej jako takiej wydaje się ściśle powiązane z relacją człowiek-nieskończoność.
Przebywał Pan na stypendiach w Domu Arnolda Schönberga w Mödling, artist-in-residence Kulturkontakt Vienna oraz Museums Quartier. Jak wspomina Pan ten czas?
Każda z tych rezydencji była na swój sposób wyjątkowa i ekstremalna, zmieniła mnie jako człowieka i twórcę. Z wielkim sentymentem wspominam zeszłoroczny pobyt w Museums Quartier, kiedy pracowałem nad instalacją Echoes of Mind, dedykowaną do słynnego Tonspur Passage w MQ. To był sierpień, Wiedeń był wyludniony, gorący i ospały. Było dużo czasu na harmonijną pracę, ale też relaks i spotkania z przyjaciółmi. Mieszkanie naprzeciwko MUMOK specyficznie nastraja fale mózgowe.
Jakie kolejne plany? Czy będą wciąż związane z Austrią?
Tak, już 5 listopada w wiedeńskim Offtheater zaprezentujemy pierwszą odsłonę Momentum Gallery, eventu fundacji AP KunstArt, którą prowadzę wspólnie z Anną i Małgorzatą Petelenz. Program ogłosimy niedługo. To będzie wieczór z muzyką współczesną, poezją i sztuką. Wystąpimy też ponownie z Michaelem Fischerem.
I jeszcze na koniec: co według Pana łączy Polaków i Austriaków?
Myślę, że na jakimś głębokim poziomie jest to umiłowanie piękna i spokoju. Inna sprawa, jak to statystycznie sobie definiujemy i w jaki sposób do tego dążymy…
dr Franciszek Araszkiewicz
Kompozytor, twórca prac audiowizualnych i instalacji dźwiękowych. Laureat konkursów i nagród kompozytorskich (m.in. artist-in-residence Q21 Museum Quartier Wien 2018, Kulturkontakt Vienna 2016, Villa Waldberta Munich 2015, Giovannini competition 2014, Stypendium Twórcze Miasta Krakowa 2014, Konkurs im. Ochlewskiego 2013). W 2014 roku przebywał w Domu Arnolda Schönberga w Mödling w ramach Avenir Grant przyznawanego przez Arnold Schönberg Center w Wiedniu.
Powiązane artykuły
- 52
Parallel Vienna to międzynarodowe targi sztuki współczesnej, które odbywają się rokrocznie w Wiedniu już od siedmiu lat. W tym roku Polskę będzie reprezentował duet kompozytora muzyki elektoroakustycznej oraz architektki, działających pod auspicjami fundacji AP KunstArt. Fundacja AP KunstArt w Wiedniu zaprezentuje instalację Ferrofluctuations – ferrofluktuacje. Pod tą fantasmagoryczną nazwą kryje…