Rzadko na polskim rynku wydawniczym pojawiają się tomiki poetyckie austriackich autorów. Dzięki serii „Śpiewać to być. Współcześni poeci austriaccy znani i nieznani” pod redakcją Ryszarda Wojnakowskiego dostajemy do rąk tom wierszy nieszablonowej postaci – Elfriede Gerstl.
Wiedeńska kawiarnia. W nieznanej nigdzie indziej w takiej skali i znaczeniu instytucji kolekcjonowania wspomnień, historyjek, anegdotek, jak również wielkich opowieści budzi się miasto. Ich najdoskonalszą, bo naznaczoną krotochwilą formę uwieczniała w swoich „reporterskich wierszach” Elfriede Gerstl – zapomniana, tworząca na marginesie literackiego świata austriacka autorka esejów i liryki.
Używam więc jestem | Ich gebrauche also bin ich to bardzo osobisty komentarz o zawrotnym tempie rzeczywistości, rozpasaniu obyczajowym, zagubieniu czasowym, w końcu o własnym ja. Gerstl urasta do rangi powiernika zbiorowej pamięci kulturowej – jej radykalnego rozwarstwienia, pamięci pozbawionej pierwiastka świętości. Austriaczka wgryza się w rozszarpane struktury społeczne i przestrzenne, nie mami słodkością metafor i subtelnością porównań. Siebie wplątuje ukradkiem, ale bynajmniej nie robi tego mimowolnie i bez głębszej refleksji.
Reporterska wręcz oszczędność wypowiedzi i poufały komentarz odautorski sprawiają, że jej twórczość liryczną trudno zaklasyfikować do klasycznie rozumianej poezji. Struktura wiersza przypomina niekiedy w pośpiechu trzaskane zdjęcia – ich kadry łączą się w miejski, osobisty i ponadczasowy kolaż. Wyraźne są atrybuty poezji eksperymentalnej; autorka wszak współpracowała z Grupą Wiedeńską i Grazer Gruppe, nic więc dziwnego, że wrażliwość jej wyobraźni kształtowała nowa fala ekspresji twórczej, potrzeba objęcia nieskrępowanym ramieniem tych przypisanych, jak również odkrytych i zawłaszczonych atrybutów wyobraźni.
Rozłożyć język na części pierwsze, rozbić siebie wobec języka – Gerstl sławi jego autonomię, nie ląduje jednak na dalekich peryferiach zabiegów lingwistycznych. Nie wykrzacza logiki i semantyki. Z drwiną porusza się po opowieściach o naszych, bądź co bądź, nieudolnych i szaleńczych próbach zdefiniowania rzeczywistości: substytuowanej w niemożliwych do osiągnięcia wymiarach własnego zatracania. Zmierzyć się ze światem, zużyć język jak T-shirt, wymieszać go jak witaminę b w szklance beaujolais, na kawiarnianych serwetkach składować cierpienia (radości) kolekcjonera.

Elfriede Gerstl ‚Używam więc jestem” | Ich gebrauche also bin ich” (2018) | wyd. Austeria | tłum. Ryszard Wojnakowski
Kawiarnia. To ona jest oknem na zewnątrz – „przejściem do innego świata, gdzie to co dalekie przekształca się w poezję, […] otwiera drogę w wymarzone dale”. Gerstl jednak, w kontrze do lirycznych uniesień, powodowana wszak wewnętrznymi wzburzeniami, a nie wykalkulowaną statystyką białych rymów, stawia krok w siebie przykrywając całość środków i wydarzeń cierpkim woalem (w silnie zwróconym ku sobie ja), ale mimo wszystko dającym otuchę „melancholijnej pajęczyny”. „Tym, co nienazwane”, „tym, które boli” ustanawia swą autonomię wyrazu.
Tnie rzeczywistość zgryźliwymi, buńczucznymi wersami; jest w swoich niekiedy moralizatorskich przytyczkach lekka jak ptak, w którego skrzydłach przeglądają się zawieruszone chmury. Czego oczekuje od wiersza? Współ-oddychania, puszczania się z nimi jak z kochankiem, podążania za nim jak za kotem: pełnego oddania i złączenia. Szczera jak dziecko, a więc w swej szczerości niekiedy tak nawinie czysta, maszerująca obok pochodu tych, co niosą się rozpalonymi głowami / trąby powietrzne w ich wnętrzu / grzęzną w wacie głupoty / kto upadnie po części już wygrał / pierwszy nieprzytomny / jest zwycięzcą wieczoru. Raz z przymrużeniem oka, raz sokolim spojrzeniem przygląda się „spóźnionym przesytom” teraźniejszości.
Nie krępuje ją romantyczność serca, nie maluje metafor, w świecie porusza się nie idącym na kompromisy rytmem, ale jedno miejsce nadaje jej „scenkom rodzajowym” z pogranicza liryki i reportażu ustanawiającego brzmienia: rozmowa. Samotna lub walcząca w szermierkach słownych. Kontestująca, ale nie odrzucająca. Wymówiona, nierzadko zasłyszana. Komunia zdań, które muszą wyrwać ją z porannego ciała. W ślad za Gerstl nie wracać do zastygłej skóry, w drzwiach ciągle otwartych za długo już siedzę / ale dokąd pójdę / przecież nie do siebie, gdzie życiodajna drwina ustępuje biegowi świata: bieg świata tak czy owak jest zły / i nie da się go zmienić wierszowaniem.
„Ostre jak brzytwa eseje, uważajcie, żebyście się nie skaleczyli!” – powtarzała o twórczości Austriaczki jej przyjaciółka Elfriede Jelinek. Nie inaczej kąsa Gerstl w używaniu linijek wiersza. Drobniutka, z nonszalanckim bon tonem była niewątpliwym kolorytem naddunajskiej metropolii. W pamięci najbliższych na zawsze pozostanie szkatułką słów, tak mało dziś obecnych, niewymuszonych witzów. Zdecydowała już dawno – czytamy we wstępie Matthiasa Fallensteina do wydanego zbioru – od światła, w którym pławi się sława, przyjemniejsza jest swobodna rozmowa z przyjaciółmi. Tylko i aż.
Dwujęzyczny tom wybranych wierszy Elfriede Gerstl Używam, więc jestem | Ich gebrauche, also bin ich ukazał się w serii „Śpiewać to być. Współcześni poeci austriaccy znani i nieznani” nakładem Wydawnictwa Austeria. Za przekład odpowiedzialny jest Ryszard Wojnakowski.
ELFRIEDE GERSTL (1932–2009) – późne odkrycie liryki austriackiej. Z powodu żydowskiego pochodzenia ukrywała się w Wiedniu przez całą wojnę. Studiów medycznych i psychologicznych nie skończyła. W latach 60. ubiegłego wieku mieszkała na przemian w Berlinie i Wiedniu. Współpracowała z Grupą Wiedeńską, potem ze środowiskiem autorów w Grazu (GAV). Symbol wiedeńskiej kawiarni literackiej. Do śmierci związana przyjaźnią z Elfriede Jelinek.
Najważniejszym jej utworem prozatorskim jest tom Spielräume; pisała też eseje i słuchowiska. Poezję bardzo rzadko wydawała osobno, przeważnie łączyła w jednym tomie różne gatunki literackie. Na minimalistyczną modłę bacznie obserwowała życie społeczne, chętnie skupiała się na tematyce feministycznej. Z zapałem i przekonaniem przeprowadzała eksperymenty językowe, podzielając sceptycyzm Wittgensteina co do „wypowiadalności świata”. Gerstl była niepowtarzalną, genialną kolekcjonerką używanej garderoby, ale także słów i pojęć. Niezrównanemu poczuciu humoru towarzyszyły autoironia, zaangażowanie społeczne, lecz i melancholia. [opis wydawcy]